Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej
Nigdy nie bój się próbować czegoś nowego! Amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

EGIPTOMANIA
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna -> Ciekawe miejsca
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dawid
Administrator



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zaleszany
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:10, 04 Wrz 2005    Temat postu:

Ech... I to chyba wystarczy, trzy litery mówią wszystko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Matrix
Wykładowca UJ



Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 1248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:58, 05 Wrz 2005    Temat postu:

No tak, rozewasz fascynację Egiptem i na mnie Cleopatro Very Happy Czuję, jak dzięki Twym słowom wzbiera we mnie ogromna ciekawość tego kraju Very Happy
No no.... Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:52, 05 Wrz 2005    Temat postu:

Very Happy MATRIX....

cokolwiek bym tu napisala - ciagle to bedzie tylko minimalna czasteczka tego, czym naprawde jest EGIPT. Nie bez kozery powiem, ze nikt, ale to nikt z zyjacych na tej ziemi nie jest w stanie ujac tego wszystkiego w jedna zakonczonosc calosc.
Napisano tysiace rozpraw naukowych, dokonano wydawaloby sie juz wszystkich mozliwych do odkrycia odkryc, a jednak... prawie kazdy dzien pozwala "odkopac z pylu zapomnienia" cos nowego, co obala dotychczasowa i niepodwarzalna juz teorie.
Egipt fascynowal i przyciagal od zarania wiekow ludzi i tak bedzie, az do konca naszego swiata. W tym tajemniczym, a zarazem ogromnie fascynujacym kraju jest tak wiele jeszcze ukryte w jego piaskach historii....
A jesli do tego popatrzec na to, co EGIPT oferuje nam jako kraj, gdzie moge spedzic urlop, to... Nie ma drugiego kraju z tak bogata kultura i tak bogata oferta turystyczna. I wiem naprawde dobrze, o czym pisze.
Nie slyszalam jak dotad nikogo, kto by zalowal wyjazdu do EGIPTU.
Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy

dzieki za wszystkie mile slowa skierowane pod moim adresem Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:16, 12 Wrz 2005    Temat postu:

Very Happy Wink Wink Wink Wink

10.01.2001
Przebudzilam sie z cudownego snu, tak cudownego, ze nie chcialo mi sie otwierac oczu. Lezalam wiec dalej z zamknietymi powiekami i probowalam przywolac ledwo co przerwany sen. Ale on do mnie nie wracal. Najgorszy byl dla mnie fakt, ze wogole nie mialam pojecia co mi sie snilo, tylko te wypelniajace mnie jeszcze strzepy uczucia radosci, szczescia i zadowolenia... Lezalam dalej, probujac przywolac sie do realiow, ale jakos trudno mi bylo pozbierac mysli. Bylo mi dobrze, tak cudownie dobrze ze w tej chwili chcialam tak lezec az do konca swiata.
Nie wiem jak dlugo tak lezalam pograzona we wlasnych sennych marzeniach, kiedy do moich nozdrzy dotarl cudowny zapach swiezo parzonej kawy. Delektowalam sie tym zapachem, rozciagajac swoje leniwe jeszcze kosci. „ Wstac, nie wstac?” – zadawalam sobie – jak mi sie wydawalo w myslach pytanie, kiedy uslyszalam:
- Dzien dobry Habibi, (zawsze wita mnie po polsku) – Hast du gut geschlafen?
- Dzien dobry; Schatz – usmiechnelam sie. – Spalam naprawde bardzo dobrze i mialam nawet super kolorowe sny. Musialy takie byd bo sie przebudzilam, ale chcialam dalej snic i nie wstawac. Dopiero ten boski zapach kawy.....
- Ciesze sie, ze dobrze spalas. Ja spalem jak zabity i nawet nie mam pojecia kiedy ty polozylas sie spac.
- Dosc pozno bo pare minut po wpol do czwartej nad ranem. Apropo, ktora jest godzina? – nagle dotarl do mnie gwar dochodzacy z zewnatrz.
- Dziesiata piec – odpowiedzial spogladajac na zegarek.
- Ojej – jeknelam – mamy niewiele czasu na sniadanie.
Wyskoczylam z lozka pospiesznie udajac sie do lazienki. Szybki prysznic,mycie zebow, jeszcze troche kremu na dziubek, zeby sloneczko nie za bardzo spieklo. Po chwili wskoczylam w szorty, T-Shirt i bylam gotowa. Ale zanim wyszlam musialam napic sie kawy. Tego codziennego rytualu nigdy sobie nie odmawiam nawet, jesli by wokol panowal nalot bombowy.
- Dzieki Schatz, ze zamowiles dla mnie kawe – powiedzialam, wlewajac sobie kawe z dzbanka do filizanki.
- Nie ma za co – powiedzial usmiechajac sie promiennie. – Przeciez wiem co cie budzi do zycia.
Szybko wypilam kawe i ruszylismy na sniadanie. Pozostalo nam niepelne pol godziny. No coz, tak to jest, jesli sie spi do poludnia!
Powitali nas ci sami kucharze co wczoraj. Zauwazylam, ze usmiechali sie jakos inaczej niz wczoraj. Byl to mily, przyjazny usmiech ale mimo wszystko inny od tego wczorajszego. Hmmm, dziwne...
Nie mialam czasu na zastanawianie sie nad tak nieistotnymi drobiazgami. Nalalam sobie soku, nalozylam na talerz jedzenie, tzn, duzo, duzo rozmaitych wyrzyw i owocow i serow rozmaitych gatunkow. Kiedy to wszystko udalo mi sie w siebie wcisnac, nalalam sobie kawy, ktora teraz sie juz degustowalam bez pospiechu.
Gdy wrocilismy do pokoju, trzeba bylo na szybko ustalic plan dzialania na reszte dnia. Poniewaz moj Schatz nie czul sie jeszcze w pelni fit, postanowilismy pojsc na plaze. Podczas gdy ja wygrzewalam sie w sloneczku, moj Schatz zbieral informacje, co, gdzie i kiedy tu sie cos dzieje. Kiedy wrocil po ok. dwoch godzinach, przywlokl ze soba mnostwo interesujacych informacji – jak sie pozniej okazalo.
- Jestes glodna? – spytal po powrocie – Tu jest mnostwo restauracji gdzie mozna dobrze zjesc.
- Nie, dziekuje. Nie chce mi sie jesc, ale cos do picia...
- Zimnego? – spytal szybko.
- Tak, ale mango z lodem – rzucilam szybko i rownie szybko pojawila sie szklanka z zamowionym sokiem przede mna.
- Naprawde nie chcesz nic zjesc?
- Nie, ale jesli ty jestes glodny to idz i zjedz cos. Ja sobie jeszcze wygrzeje swoje kosci na sloneczku.
- OK. Ide cos zjesc, a ty bedziesz jeszcze tutaj, czy w hotelu? – spytal.
- Oczywiscie ze bede tutaj.
Kiedy moj Schatz udal sie na posilek, ja podziwialam blekit morza, rozkoszowalam sie cieplem, sloneczkiem, cieplym piaskiem i wspanialym sokiem z mango.
Na plazy bylam az do godziny szesnastej pietnascie. Kiedy moj Schatz powrocil z posilku (ach ci mezczyzni, oni kochaja jesc!), udalismy sie do pokoju.
Wzielam prysznic i przebralam sie w dres. Zaparzylam sobie kawe w swoim turystycznym ekspresie do kawy (zawsze go ze soba zabieram, poniewaz spijam kawy niesamowicie duzo), i siadlwszy na lezaku na balkonie, spytalam:
- No to jaka atrakcje dla mnie na dzisiaj przygotowales?
- Zobaczymy – odpowiedzial zagadkowo – i wiedzialam, ze to bedzie cos, czego jeszcze nie znam, dla mnie zupelnie nowe.
- Habibi, pij sobie spokojnie kawe, a ja sie w tym czasie ogole, wezme prysznic – poinformowal mnie i powedrowal do lazienki.
„No to mam okolo godziny czasu na delektowanie sie kawa” – pomyslalam sobie z zadowoleniem. Zawsze uwazalam, ze „dlugie doprowadzanie sie do stanu uzywalnosci jest domena kobiet”, ale sie mylilam. Moj Schatz na toalete potrzebuje srednio jedna godzine i druga na ubranie sie do wyjscia.Tymczasem mnie to zabiera w calosci bez specjalnego pospiechu nie cala godzine. Kiedy trzeba byc w lot gotowym, zalatwiam to w pietnascie minut.
Lezac i popijajac spokojnie kawe obserwowalam ludzi kapiacym sie w basenie. Dzieci chlapaly sie szczesliwe jak zawsze, kiedy moga bez ograniczen pozostawac w wodzie, inni urlopowicze lezeli na lezakach korzystajac z ostatnich dogasajacych juz promieni slonca tego dnia.
Cienie poczatkowo tak wyrazne coraz bardziej blakly, zacierajac sie z nastajacym szybko zmrokiem. Nim calkowicie zdazyly rozpynac sie w ciemnosci, nagle rozblysly setki lampek, lampeczek owinietych na pniach palm otaczajacych basen, zapalily sie lampy, neony, wszelakie reklamy. Znow czern nieba pochlonela z soba szczyty gor na horyzoncie. Z wszystkch stron zaczela wdzierac sie nieprzebyta czern nocy, a wraz z nia naplywal chlod tak gwaltowny, jak ta czern.
Obserwujac to podziwialam to wspaniale zjawisko natury tak inne od tego, do ktorego jestesmy przyzwyczajeni tutaj w Europie. To przejscie z dnia do nocy jest tu tak gwaltowne, ze az trudne do wyobrazenia sobie tego, jesli sie tego nie widzi.
W Europie mozna sie cieszyc dlugo zachodzacym sloncem i podziwiac jego barwy. Tutaj w Egipcie caly ten proces natury odbywa sie tak szybko, ze czasami mozna go poprostu niezauwazyc.
Chlod stawal sie coraz bardziej dokuczliwy, a wraz z ciemnoscia zaczely sie pojawiac niespodziewanie komary, wiec weszlam do pokoju i zamknelam za soba drzwi.
Siadlam w fotelu i zaczelam sie zastanawiac w co mam sie ubrac. Jak dotad nie zdradzil mi moj Schatz dokad chce mnie porwac i na jak dlugo. Jesli to bedzie wypad w plener to trzeba mniec jakas lekka kurteczke, gdyz jest chlodno. Ale jesli przyjdzie nam przebywac w jakiejs kawiarence- ktorych tutaj jest mnostwo zarowno w zamknietych pomieszczeniach jak i pod golym niebem, to trzeba bedzie sie ubrac nieco inaczej.
„Moglby wreszcie wyjsc juz z tej lazienki” – pomyslalam sobie, bo wowczas jest jakas szansa na wyciagniecie z niego jakiejs informacji umozliwiajacej trafnego wyboru garderoby. Dolatujacy jednak odglos prysznica mowil mi, ze nie predko to nastapi. Nie mialam wiec wyboru jak uzbroic sie w cierpliwosc i czekac – czego, szczerze mowiac nie lubie, ale nie mialam wyboru.
Aby zabic czyms ten przedluzajacy mi sie w nieskonczonosc czas, wyjelam ksiazke i zaczelam czytac. Tak szybko przenioslam sie w opisywana akcje toczaca sie w Egipcie, a dokladniej w Luksor przy wykopaliskach, ze nie zauwazylam, kiedy nagle przy mnie stanal moj Schatz.
- Jestem calkiem swiezutki, bardzo czysciutki i gotowy, a ty???

cdn. Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawid
Administrator



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zaleszany
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:51, 18 Wrz 2005    Temat postu:

Very Happy Coraz bardziej wciąga, mimo bólu oczu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:40, 01 Paź 2005    Temat postu:

Wink Wink Wink

Przepraszam, ze wyciagnelo sie troche w czasie wasze oczekiwanie na ciag dalszy - zlosliwosc rzeczy martwych i nie tylko. Wybaczcie. Very Happy

Ale za to umieszczam wam znacznie dluzszy niz zwykle odcinek i mam nadzieje, ze wynagrodzi wam to oczekiwanie. Wink Wink Wink

********


Kiedy opuszczalismy hotel, niebo bylo juz ciemne i mimo swiecacych na nim punkcikow, ktore chetnie nazywamy - gwiazdeczkami – wogole nie bylo jasno. Swiecaca nawet pelnia ksiezyca nie dawala ani odrobiny jasnosci znanej mi u nas, czyli w Europie.
Bylam bardzo ciekawa jaka niespodzianka tegoz wieczoru czeka na mnie. Co by to nie bylo czulam, ze bedzie to kolejne nowe, niepowtarzalne dla mnie przezycie.
Ruszylismy spacerkiem w strone centrum Sharm - El – Sheikh. Wydawaloby sie, ze idziemy bez celu, ze jest to tylko zwykly spacerek wieczorny.
Po drodze ogladalismy rozne wystawy, czasami nawet z ciekawosci pytajac o ceny i ciagle szlismy bez okreslonego – jak ja myslalam – kierunku. Kiedy dotarlismy do wzgorza „PANORAMA – Sharm – El – Sheikh – nagle skrecilismy w prawo. Kluczac po uliczkach, przechodzac przez wiele kretych i dziwnych jak dla mnie zakamarkach, wyszlismy na szeroka ulice. Na rogu stal sklep w ktorym mozna bylo za dolary czy euro (cos w rodzaju znanych w Polsce za czasow komunistycznych PWEX), kupic wszystko, nie wylaczajac z tego typowych napojow alkoholowych jak Whisky, Koniak itp. co tutaj jest rzecza wyjatkowa. W ogolnie dostepnych sklepach nie kupi sie zadnych napojow alkoholowych zawierajacych wiecej jak 6% alkoholu poniewaz mulzumani (oficjalnie) tych trunkow nie pija.
Weszlam do srodka ze zwyklej ludzkiej ciekawosci gdyz ten sklep stanowil rzeczywiscie wielki wyjatek. A bylo tu tyle roznorakich gatunkow alkoholi, slodyczy, ze mnie sama to nawet zdziwilo. A ilu tu bylo klientow... no i co mnie naprawde zaskoczylo, byli to bogaci ARABOWIE, nie europejczycy czy inni wczasowicze. Ale w tym zbiorowisku ludzi, bardzo duzo bylo tzw. tu policji turystycznej. Bardzo mnie to zaskoczylo gdyz od dobrych paru lat nie bylo slychac o jakis napadach czy aktach terrorystycznych w Egipcie. A mimo to, sluzba bezpieczenstwa byla tutaj wyczuwalna na kazdym kroku. Mnie osobiscie to nie przeszkadzalo, ba, czulam sie tu tak bezpieczna jak nigdy nigdzie dotychczas. Tu mozna bylo wyjsc w srodku nocy i nie trzeba sie bylo obawiac, ze cos mi sie stanie.
Po opuszczeniu tego „PEWEX´u”- jak ten sklep osobiscie nazwalam, ruszylismy w boczna troche uliczke, ale szeroka i bardzo jasno oswietlona. Po okolo 15-tu minutach spacerku nagle zatrzymalismy sie przed niepozornym na zewnatrz budynku, o nazwie „EL MAST ABA”. Nie mialam pojecia co tam sie skrywa za drzwiami, ale bez pytan weszlam do srodka za moim przewodnikiem.
Przede mna ukazalo sie bardzo wielkie pomieszczenie,w ktorych po obu stronach ustawione byly stoliki z wygodnymi krzeslami i kanapami. Z gory zawieszone byly roznokolorowe z typowymi wzorami dla beduinow plachty materialow, ktore nadawaly temu pomieszczeniu niepowtarzalna atmosfere. U samej gory z sufitu zwisaly trzy potezne miedziane zyrandole, ktore wazyly chyba po 20 kg, na ktorych znajdowalo sie chyba ze sto malych lampek, ale dajacych niewiele swiatla jak na tak duze pomieszczenie. Na scianach w formie pochodni palily sie przytlumione swiatla, a w powietrzu unosil sie subtelny orientalny zapach. Nikogo oprocz nas jako gosci tu nie bylo mimo, ze byla prawie 21-sza godzina.
- Gdzie chcesz usiasc, Habibi? – dobieglo do mnie pytanie ktore choc wypowiedziane szeptem, a spotegowane echem zabrzmialo nieomal w mych uszach jak krzyk. Wzdrygnelam sie na ich dzwiek i rozejrzalam sie dookola.
Zaproponowalam stolik z lewej strony stojacy tuz przy scenie, w odleglosci niespelna jednego metra.
- Czy tutaj mozna cos zjesc? – zapytalam.
- Napewno tak bo to jest restauracja – uslyszalam w odpowiedzi.
Idac do stolika nie widzialam ani jednej zywej duszy i juz sie w duchu zastanawialam, czy wogole ktos poza nami sie tutaj pojawi. Obudzilo sie we mnie troche dziwnie uczucie ktore szybko zniknelo, kiedy dotarla do mych uszu rytmiczna choc przytlumiona arabska muzyczka.
W chwili kiedy siadlam przy stoliku nagle, jak z pod ziemi stanal przed nami kelner z usmiechem na twarzy nas witajac i polozyl przed nami MENI. Byl mlody, ubrany w tradycyjny stroj beduina czyli: galabija i turban na glowie.
- Chcesz sie czegos napic? – dobieglo mnie pytanie.
- Naturalnie, jak zawsze: swieze mango.
- A ja wezme sobie herbate mietowa.
Po dokonaniu chwilowego zamowienia kelner zniknal, a my wsadzilismy glowy w podane karty i zaczelismy je analizowac. Szczerze mowiac dla mnie wszystkie nazwy prezentowanych potraw byly wielka niewiadoma. Zaden z opisow nie przypominal mi znanej mi dotychczas potrawy. Kiedy wiec dojechalam do ktorejs z kolei pozycji ktora mi nic nie mowila, zamknelam ta hebrajszczyzne i odlozylam to pieknie oprawione MENI. Po co zadawac sobie trud czytania i rozumienia tego, co i tak z pewnoscia pozostanie dla mnie na bardzo dlugo jeszcze czarna magia. W tej sytuacji mialam dwa wyjscia: albo zdac sie na swoj instynkt albo pozostawic zamowienie w gestii mego Schatza. Zdecydowalam sie na to drugie. Przynajmniej mnie nic nie zaskoczy.
Po paru minutach pojawil sie ponownie kelner i postawil przed nami zamowione przez nas napoje. Podczas gdy ja sie delektowalam moim soczkiem z mango, moj Schatz ciagle szukal czegos w Meni – (a mial co analizowac, bowiem grubosc tej ksiegi byla niczego sobie). Kiedy wreszcie dokonal wyboru jego herbata zdazyla zupelnie wystygnac, a moj soczek byl prawie na ukonczeniu. Kiedy dopijalam ostatnie kropelki niebianskiego nektaru, znow pojawil sie obok nas kelner, gotowy do spelnienia kazdego zyczenia.
Znow bylo to dla mnie niesamowita zagadka. Czlowiek siedzi i ma takie wrazenie, jakby tu oprocz niego nie bylo nikogo. W momencie kiedy chce usiasc, nagle przed nami jak z pod ziemi pojawia sie obsluga – co stanowi niemale zdziwienie i zaskoczenie jednoczesnie. Ledwie konczy sie cos, co sobie zamowilismy, a juz kelner stoi przed toba. Dla mnie bylo to bardzo mile zaskoczenie. Z taka obsluga jeszcze sie nigdzie i nigdy nie spotkalam. Poczatkowo myslalam, ze to przypadek, ze trafilam na jakas mila obsluge. Dopiero po paru pobytach w roznych restauracjach czy kawiarniach przekonalam sie, ze to, co wydaje mi sie czyms wprost nierealnym – tu jest calkowita normalnoscia. (No coz, w koncu to zupelnie inny swiat.... kolebka swiatowej kultury..., tzw. trzeci swiat..., a jednak.... )
Kiedy ja sie zastanawialam nad fenomenem obslugi klienta tak roznego od tego z naszego tzw. wysoko cywilizowanego swiata, moj Schatz dokonywal zamowienia. Szczerze mowiac nie jestem zwolenniczka jedzenia jakiegokolwiek posilku po godzinie dziewietnastej, ale tutaj caly rytm dnia przebiega zupelnie inaczej od tego w Europie. Tutaj naprawde wszystko jest inaczej.
- Dla ciebie zamowilem cos zblizonego do europejskiej kuchni, abys nie powiedziala, ze przesladowalo cie przeklenstwo faraonow – jak to mowia turysci.
- To znaczy....
- Cielecina z rozna, ryz ostry na sypko – tak jak lubisz, dodal szybko i do tego roznorodne salatki. Masz okazje poznac nowe rodzaje warzyw o ktorych istnieniu nie masz pojecia. Acha, i swiezutka rybe z rozna ale na nasz sposob przyrzadzona.
- No to moge juz sobie wyobrazic, co ty sobie nazamawiales. Nareszcie bedziesz mogl sobie pojesc po ludzku. Prawda?
- No.. tak.. – potwierdzil takim tonem, ze od razu wiedzialam, ze dla niego to bedzie nie lada uczta.
- Przeciez wiem doskonale, ze ci nasze europejskie jedzenie nie smakuje i trudno sie temu dziwic. Mnie te niemieckie konserwanty tez nie smakuja i dobrze o tym wiesz. Ale czlowiek musi w koncu cos jesc, prawda? Rozumie cie bo ja sama, kiedy jade do Polski, pierwsze co sobie zycze to: bigos, kiszone ogorki, polska wedlina mimo, ze nie jestem miesozerna. Ale po tak dlugim poscie teskni czlowiek do normalnego jedzenia ba, nawet do normalnego zapachu. Tutaj wszystko pachnie inaczej. A ja chce znow poczuc naturalny, prawdziwy zapach np. pomidora, ogorek ogorka itd. Chcialabym, aby wszystko mialo swoj wlasciwy dla siebie smak. A co my na codzien jemy? – Sieczke – bez smaku i bez zapachu. Wszystko ma jeden okreslony smak obojetnie, czy jesz szynke czy parowke. Ale kto to tam rozumie?
Ci, co zawsze to jedza i nie mieli okazji sprobowac czegos innego uwazaja, ze jedza i maja to, co jest najlepsze. Ale tacy jak my, ktorzy wychowali sie na zdrowej pozbawionej konserwantow zywnosci wiedza, co stracili. I napewno nigdy tej „benzyny” – jak nazywasz to niemieckie jedzenie, nigdy nie zaakceptuja.
- Wlasnie, Habibi, dlatego trzeba tankowac tak duzo normalnego jedzenia, aby nam starczylo do nastepnego razu.
- Tego niestety sie nie da – odpowiedzialam i urwalam wpol slowa, kiedy spostrzeglam zmierzajacych dwoch kelnerow w nasza strone. Niesli dwie ogromne okragle tace zastawione rozmaitymi talerzykami z roznorodnym jedzeniem. Patrzylam z niedowierzaniem jak te wszystkie talerze, talerzyki laduja na naszym stole. Kiedy cala zawartosc tac znalazla sie na naszym stole, a kelnerzy oddalili sie od nas na bezpieczna odleglosc, zapytalam:
- Czy naprawde myslisz, ze my to wszystko zjemy? Przeciez to jest duzo za duzo, przynajmniej dla mnie. Poza tym nie sadze, aby nagle twoj zoladek jak na zawolanie sie rozciagnal.
- Bez obaw, Habibi. Na to jedzenie mamy bardzo, bardzo duzo czasu. Zbliza sie dopiero godzina dwudziestapierwsza, a cala impreza rozpoczyna sie dopiero o dwudziestejtrzeciej. Jak widzisz mamy duzo za duzo czasu.
- Zobaczymy – rzucilam pojednawczo wiedzac, ze w kwestii jedzenia i tak niczego nie osiagne. Znam bardzo duzo Egipcjan i znam ich reakcje na jedzenie, ktore dla nich jest jak rytual. Nie pozostawalo mi wiec nic innego jak zabrac sie do jedzenia przedtem – jak zwykle, odmawiajac modlitwe.
Ja zabralam sie zaraz do aromatycznie pachnacej ryby, jako ze jestem wogole amatorka wszelkiego rodzaju ryb. Juz sam widok i zapach sprawial, ze chcialo sie te rybe natychmiast jesc. Kiedy odlamalam kawaleczek goracego ale jakze aromatycznie pachnacego, kruchego – a jednoczesnie soczystego miesa rybnego i wlozylam do ust poczulam – NIEBO W USTACH ! Po raz pierwszy jadlam tak smacznie i apetycznie przyrzadzona rybe. A jadlam w roznych i to nie byle jakich restauracjach, (lacznie z greckimi), ale w zadnej czegos takiego nie jadlam.
Ja ta rybe nie jadlam, ja ja poprostu pozeralam! – co mi sie naprawde rzadko zdarza. A do tego ten swiezy, goracy okragly arabski chlebek...
Naleze do osob ktore wyznaja zasade: „Jem aby zyc” – a nie odwrotnie, ale... W tym momencie przemknelo mi przez mysl, ze jesli bede mogla jesc taaaakie ryby i taaaaki chleb – to chyba moja zasada zmieni sie tutaj na „Zyje – aby jesc”.
Bylam niestety najedzona, a jadla niestety stalo przede mna jeszcze wiele. Spojrzalam na mojego Schatza, ktory z iscie krolewskim rytualem delektowal sie stojacym przed nim jadlem.
- Jedz, jedz – powiedzial, spostrzegajac moje bezradne spojrzenie.
- Ja juz niestety nie moge. Jestem tak najedzona, ze zaraz chyba pekne – jeknelam.
- Napij sie coli, to ci pomoze – powiedzial i jednoczesnie skinieniem reki przywolal kelnera, ktorego szczerze mowiac ja nie widzialam. Zamowil dla mnie cole i spokojnie oddal sie dalszemu delektowaniu sie jedzeniem. Szczerze mowiac, to po raz pierwszy tutaj w Egipcie poznalam mozliwosci konsumpcji mojego Schatza. Patrzylam na niego i nie dowierzalam wlasnym oczom. To juz nie bylo jedzenie – to bylo wprost obzarstwo zupelnie niepodobne do niego.
„Gdzie on to wszystko miesci?” – zadawalam sobie w duchu to pytanie widzac, jak zaczyna oprozniac po kolei poszczegolne miseczki, talerze i talerzyki z nieznanymi mi, a tak roznorodnymi pastami, sosami i Bog jedyny raczyl wiedziec, jak sie to wszystko nazywalo.
Kiedy otrzymalam swoja cole, wcisnelam do niej pol cytryny (ktora dla mnie byla zabawna gdyz: byla malutka jak miniaturka, ale za to tak niepowtarzalnie kwasna, ze tylko ten w to uwierzy, kto sam ja sprobowal), zanim moj Schatz zdazyl mnie uprzedzic, abym jej wcisnela bardzo malo. Kiedy przekazal mi ta „wiadomosc” bylo juz niestety za pozno. Cola znana ze swojej slodkosci zamienila sie w sok cytrynowy, ktorego niestety, nie dalo sie pic. Dopiero po zamowieniu nowej coli i rozcienczeniu jej 1:1 napoj ten zblizyl sie do smaku coli.
Czas mijal powoli – mnie sie wydawalo, ze minela cala wiecznosc, zanim zaczeli pojawiac sie nowi klienci. Poczatkowo pojawialy sie pojedyncze pary, dopiero krotko przed dwudziestatrzecia zaczelo sie pojawiac coraz wiecej i wiecej osob i w koncu sala nagle sie zapelnila po brzegi. W pewnym momencie przytlumiona piosenka plynaca z glosnikow zostala przygluszona rytmiczna i bardzo glosna egipska ludowa muzyka oraz wbiegajaca na scene barwna i rozkrzyczana grupa dziewczat . Piszczaly tak przerazliwym glosem ze chociaz juz dawno umilkly w moich uszach ciagle slyszalam ich przerazliwy pisk. „- O rety, chyba ogluchlam” – pomyslalam sobie. Chyba za blisko siedzimy – nasunelo mi sie na mysl.
Ale moj Schatz widocznie uwazal to zjawisko za calkiem normalne, bo nadal jadl i z lobuzerskim blyskiem w oczach od czasu do czasu spogladal na mnie, na jedzenie i na scene. Nie odezwal sie do mnie ani slowem i nic dziwnego, i tak bym go nie uslyszala w tym huku. To brzmialo mi jak kanonada armatnia!.
Ale to byl dla mnie dopiero poczatek „rozmaitych atrakcji” jakie na mnie czekaly tu w Egipcie i podczas tego pobytu.
Napewno inaczej bym to odebrala, gdybym sluchala glosnej muzyki Ale siedze sobie nieomal w ciszy, super nastrojowo i nagle, bez zadnego wczesniejszego wprowadzenia czy ostrzezenia wbiegaja na stojaca obok mego stolika scene rozwrzeszczane dziewczyny! Mozna bylo dostac ataku serca – jesli ktos ten organ ma akurat slaby...
Kiedy dziewczeta sie wykrzyczaly, wybiegaly wkolo po scenie, nagle zamilkly, bo na scene wbiegli chlopcy w strojach typowych dla beduinow. Kiedy wiec skakali, wywijali dlugimi kijami w takt wystukiwany na bebenkach ktore ja nazywam „tamtamy” – jak ze znanego mi filmu „W pustyni i w puszczy”, moj Schatz raczyl mnie poinformowac, ze tak przebiegaja zaloty pomiedzy beduinami a dziewczetami zamieszkujacych wioski. (Mozna wiec to zakwalifikowac do Boryny i Jagny – Reymonta).
Bez tego krzyku i pisku tych dziewczat caly ten wystep podobal mi sie, bo pokazywal typowy folklor dla tego kraju, ktory korzeniami siegal az po czasy faraonow. Bylo to widowisko pokazujace historie z zamierzchlych czasow, a trwajaca po dzien dzisiejszy.
Kiedy ta grupa taneczna zakonczyla swoj wystep, na scene wkroczyla tanecznym krokiem dziewczyna, prezentujac (jak sie slusznie domyslilam po stroju), slynny od zarania dziejow Egiptu, znany na calym swiecie – taniec brzucha.
Bylo to dla mnie cos zupelnie nowego, nigdy dotychczas na zywo nie ogladane. Typowa staroegipska muzyka, w ktorej bylo slychac tak subtelne dzwieki, ktore poruszaly niesamowite emocje umyslowe, pobudzajac wszelkie zmysly wyobrazni za posrednictwem ktorych przenioslam sie w swiat tysiaca i jednej nocy. To byla nie tylko uczta duchowa ale takze uczta wzrokowa. Kazdy ruch, kazdy dzwiek byly ze soba tak perfekcyjnie synchronizowane. Patrzylam, sluchalam, zapominajac zupelnie o tym gdzie jestem, z kim jestem, w jakim wymiarze czasu i przestrzeni. Wszystko wokol mnie przestalo istniec. Moje oczy skupily sie na kazdym najmniejszym – ale jakze rytmicznym ruchu tancerki. I ten dzwiek muzyki.... Jeszcze nigdy nie slyszalam brzmienia tylu instrumentow i ich takiej wyraznej, trafiajacej wprost do serca muzyki....(poza „AIDA” – Verdiego – oczywiscie)
Delektowalam sie tym widokiem, wsluchiwalam w barwe dzwiekow i chcialam, aby ta chwila trwala w nieskonczonosc. To bylo cos niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju.
Kiedy zakonczyl sie ten wystep, na scene wkroczyla grupa muzykantow grajacych na roznych tradycyjnych instrumentach m.in. Tabli, rabbie, fletach, dzwoneczki, roznorodne bebenki, a plynace dzwieki sa niepowtarzalnie piekne...
Jako „Gwozdz programu” na scenie pojawia sie derwisz, ktory ubrany jest w specjalnie do tego skrojonej galabije, kubrak i tanure (jest to rodzaj kolorowej spodnicy). Poczatkowo zaczyna sie powoli krecic wokol wlasnej osi (przywodzac mi na mysl znana z dziecinstwa karuzele odpustowa, ktora najpierw krecila sie powoli i w miare uplywu czasu nabierala szybkosci). Podobnie dzialo sie z tym mlodym mezczyzna. Zaczynal sie krecic wraz z uplywem czasu coraz szybciej i szybciej. Odnosilam wrazenie, ze on sie juz tak bedzie krecil bez konca, na wieki. Podczas tego krecenia ustawia w roznych konfiguracjach kola za posrednictwem swej kolorowej (jakby spodnicy). Sa to najpierw cztery, potem trzy specjalne kola, ktore ustawia je sobie na glowie, potem przed soba i w koncu oddaje je stojacemu nieopodal innemu mlodemu czlowiekowi. Nie przestajac sie krecic zaklada sobie na glowe kubrak i przez kilka dobrych minut kreci sie w zawrotnym tepie z calkowicie zaslonietymi oczyma, a wyraz jego twarzy sprawia wrazenie, jakby duchem byl obecny w zupelnie innnym miejscu.
Po pewnym czasie dolacza do niego jeszcze dwoch derwiszy, ktorzy sa jeszcze bardziej kolorowi, a wystep ich jeszcze bardziej spektakularny. Ubrani sa w trzy tanury (kolorowe spodnice) i kreca sie z tak zawrotna szybkoscia wokol wlasnej osi, zmieniaja przy tym pozycje. Ta niesamowita predkosc i barwnosc strojow sprawia, ze zaczynam dostawac od tego wszystkiego oczoplasu. Zadaje sobie pytanie, jak to jest wogole mozliwe, aby mozna sie bylo tak dlugo krecic wokol wlasnej osi (pomijam juz ta niesamowita predkosc).
A oni to robia z usmiechem na twarzy, podnosza spodnice raz ku gorze, raz ku dolowi, a potem poprostu ja zdejmuja i odrzucaja w strone stojacego w tym celu na uboczu mezczyzny, ktory w locie chwyta rzucana w jego strone „spodnice”.
Na miejsce zdjetej spodnicy pojawia sie nastepna, i nastepna, a wszystko to odbywa sie w ciaglym ruchu i trwa jakby bez konca. Widok jest naprawde oszalamiajacy.
Po tym dokladnie 48-minutowym kreceniu (mam ten wystep w calosci nagrany na video-kasecie), ostatnia ze spodnic zostaje ciagle w ruchu obrotowym zlozona w forme przypominajaca dziecko zawiniete w becik . Krecacy sie w ciagle niesamowitym tempie derwisz przytula do siebie to zawiniatko i jeszcze dlugo, bardzo dlugo kreci sie z nim wokol wlasnej osi.
W calosci ten wystep krecacych sie derwiszy trwal 67-minut i wywarl na mnie (i nie tylko na mnie), niesamowite wrazenie. I chociaz za kazdym pobytem w Egipcie ide na wystep krecacych sie derwiszy, ciagle sie zastanawiam jak to jest mozliwe, aby mozna sie bylo tak dlugo krecic wokol wlasnej osi i nie doprowadzic sie do wymiotow, (nie mowiac juz o towarzyszacej temu coraz to wiekszej szybkosci)?
To – jak i wiele innych ciekawostek pozostanie dla mnie zapewnie wielka nierozwiazana tajemnica (tak jak i sam Egipt do konca istnienia jakiejkolwiek cywilizacji na tej planecie, pozostanie nierozszyfrowana zagadka). Tego jestem prawie pewna.
Sam taniec derwiszy wywodzi sie z tradycji, kiedy to wirowanie mialo odlaczyc tanczacego od tego co przyziemne, umozliwiajac mu osiagniecie stanu wyzszego duchowosci, a tym samym dawalo tanczacemu derwiszowi mozliwosc zblizenia sie do Boga.
Wiele rzeczy mozna tutaj pojac i zrozumiec tylko wtedy, kiedy glebiej i coraz glebiej siega sie do korzeni tego kraju, gdyz jego tajemnicy tkwi w przeszlosci i ponad pieciotysiecznej kulturze. Nic nie dzieje sie tu bez konkretnego podloza.
Sami Egipcjanie przywiazuja gleboki nacisk do tradycji i ktora niezmiennie pieczolowicie piastuja. I dlatego tez Egipt jest krajem niezmiernie fascynujacym, ale jednoczesnie krajem tak wielu kontrastow. (ale o tym napisze w innych watkach).
Po zakonczonym przedstawieniu jeszcze dlugo w oczach wirowaly mi kolorowe spodnice derwiszy i czulam ciagle ten niesamowity ped w oczach.
A zoladek... Lepiej o nim nawet nie myslec. Ciagle jeszcze czuje jak podchodzi mi do gardla z kolejnym zawrotnym obrotem wykonywanym przez derwisza.
Kiedy sie okazalo, ze wystep derwiszy byl ostatnim punktem programowym tego wieczoru, bylam naprawde szczesliwa. Jak na dzisiejszy wieczor mialam wyjatkowo dosc wrazen i wiem, ze na kolejne nie mialabym juz ani sily ani ochoty.

Kiedy uczestnicy tego naprawde niezwyklego, bogatego w szeroka game wrazen Show po raz kolejny wychodzili na scene przy owacji braw i sie klaniali, - ja mialam glowe ciezka od wrazen i nie potrafilam o niczym innym w tej chwili myslec jak tylko o lozku.
Tak, bylam naprawde bardzo zmeczona nie tylko fizycznie (biorac pod uwage fakt, ze minionej nocy nie spalam zbyt dlugo), a jeszcze do zmeczenia fizycznego dolaczylo i zmeczenie psychiczne.
Spojrzalam na stol, ktory podczas trwania spektaklu zostal prawie doszczetnie spustoszony przez mojego Schatza. Bylam zadowolona z tego faktu poniewaz wiedzialam, ze mozemy teraz poprostu zaraz zaplacic i wyjsc z tego lokalu.
Zanim jednak opuscilismy to pomieszczenie minela jeszcze prawie godzina. Bo moj Schatz musial sie jeszcze napic swojej ulubionej mietowej (ze swiezymi listkami miety) herbatki, pozniej oczekiwanie na obsluge troszeczke sie przeciagalo ze wzgledu na duza ilosc klientow.
Kiedy wreszcie udalo sie nam opuscic ten lokal dochodzila godzina trzecia w nocy. Po wyjsciu na zewnatrz ogarnal nas niesamowity chlod, ktory natychmiast przywrocil moj zmeczony i spiacy wydawaloby sie umysl do stanu uzywalnosci – czyli: stan pelnej koncentracji i sprawnosci umyslowo-fizycznej. I trudno sie dziwic, po wyjsciu z tak cieplego i pelnego wrazen lokalu.

cdn.
***********


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawid
Administrator



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zaleszany
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 6:51, 01 Paź 2005    Temat postu:

Przeczytałem! Trochę mi to zajęłoSmile Ale nie żałuję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:57, 01 Paź 2005    Temat postu:

Very Happy ARIEL,

milo mi, ze relacja ci sie podobala. A ze zajelo "troche"czasu... no coz....

Jestesmy niestety tak "ZBUDOWANI", ze jezeli chcemy sie czegos dowie-

dziec musimy poswiecic NA TO COS czas. Dla mnie istotne jest

to, abym zainwestowany w to czas, nie zalowala. Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy

Dzieki Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawid
Administrator



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zaleszany
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 07 Gru 2005    Temat postu:

A zapomniałem wam powiedzieć Razz
Macie pozdrowienia od Cleo, przysłała mi pocztówkę, ech jak ja Jej zazdroszczę Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anulka
Profesor



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 1072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KpZ

PostWysłany: Czw 13:36, 08 Gru 2005    Temat postu:

hehe...milo z jej strony.....ja tez chce !!! Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:02, 15 Gru 2005    Temat postu:

Razz ARIEL - dziekuje za przekazanie pozdrowien forumowiczom.

Wrocilam i obiecuje, ze postaram sie w miare szybko doprowadzic wszystko do stanu uzywalnosci (mam na mysli moje prywatne zycie), aby moc jak najszybciej nadgonic moje zaleglosci spowodowane nieobecnoscia.

Dziekuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:57, 18 Gru 2005    Temat postu:

Wink KOCHANI..... Obiecuje, ze w tym tygodniu umieszcze cd. "Egiptomanii".
Urlop sie skonczyl i wrocilam do normalnego trybu zycia, chociaz... Akurat jest to okres przedswiateczny, ale.... Te najwazniesze sprawy sa odfajkowane i moge sie powoli zabrac do pracy "Tworczej" (hihihi)

Prosze Was o jeszcze odrobine cierpliwosci i dziekuje za wyrozumialosc!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brat Dawida
Student



Dołączył: 10 Lip 2005
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Zaleszany

PostWysłany: Nie 16:22, 18 Gru 2005    Temat postu:

jeszcze o tym czyms na niebiesko troche tam obczaiłem Wink Very Happy ale bardzo fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:02, 23 Gru 2005    Temat postu:

Wink Ufff... nareszcie udalo mi sie napisac cd i mam nadzieje, ze bedzie on rownie dla was ciekawy jak poprzednie Wink

*****

11. Januar 2001 (Donerstag)

Mimo przebudzenia dlugo nie moglam otworzyc oczu. Leniwie rozciagnelam swoje ramiona jak tylko to mozliwe bylo i pozwolilam sobie na dalsze rozkoszowanie sie resztkami snu, ktorego szczatki pozostaly jeszcze pod przymknietymi powiekami. Wciaz widzialam tanczacych derwiszy i znow ta ich zawrotna predkosc pzreniosla mnie jakby w inny wymiar czasu. A moze to jest swoisty rodzaj hipnozy......
Co by to nie bylo sprawialo, ze lezalam sobie calkiem wyluzowana, szczesliwa owinieta w przescieradlo (jak za czasow Cleopatry) i i leciutko jak wirujacy w powietrzu puszek unosilam sie na falach sennych fantazji, wracajac do tych chwil, ktore od paru godzin nalezaly juz do przeszlosci... Ale wspanialej przeszlosci, ktora na dlugo pozostanie we mnie. I kto wie.... czy nie na zawsze......
Im dluzej rozpamietywalam kazdy szczegol, tym bardziej oddalalam sie od realii swiata terazniejszosci. Znow wiruja przed moimi oczami spodniczki derwiszy szybko, coraz szybciej, ze nie wiem czy mam lapac powietrze, czy oderwac oczy od tych przeroznych kolorowych kszaltow, ktore w czasie wirowania ukladaja sie w przedziwne wzory jak w kalejdoskopie.. Uff.....naprawde kreci mi sie w glowie....
Otwieram oczy i patrze nic nie widzac dookola. Potrzebuje dobrych paru minut zanim krecace sie sciany i lozko zatrzymuja sie. Zalapuje wreszcie, ze to nie jawa tylko sen. Sen, ktory pod wplywem tak silnie przezytych wrazen wciaz jeszcze tkwil w mojej psychice.
Nagle budzi sie we mnie reflekscja... Udajac sie do roznych krai tuz przed wyjazdem towarzyszyl mi zawsze dreszczyk emocji, jakies psychiczne oczekiwanie na cos niezwyklego, co niesie ze soba wyjazd w nieznane. Ale to co sie ze mna dzieje w stosunku do Egiptu przeszlo moje najsmielsze wyobrazenia. Ba.. ja poprostu nie jestem w stanie niczego sobie tutaj wyobrazic czy przewidziec. Kazdy dzien niesie ze soba zupelnie inne doznania, jest taki dziewiczy, a tym samym tak fascynujacy , ze wrecz hipnotyzuje. Czesto lapie sie na tym, ze mam takie nieodparte wrazenie, jakbym to wszystko kiedys juz ogladala, jakbym tu juz byla, a teraz ogladam jeszcze raz nagrany film na video. Bo jak mam sobie wytlumaczyc fakt, ze ciagle mam takie uczucie. ze to co mnie tutaj otacza jest mi tak znajome? Czy to jest wogole mozliwe? Czy ja tutaj rzeczywiscie kiedys juz bylam i teraz ponownie wracam? Czyzby to byla reinkarnacja?
„Coz to jest za niesamowity kraj?” – tysiace przeroznych mysli zaczyna mi sie przetaczac gwaltownie przez moja glowe. – Jak to jest mozliwe, ze chwilami mam takie uczucie, jakby to wszystko bylo snem, cudownym snem w ktorym biore udzial, a nie rzeczywistosc?. Czemu mam ciagle takie nieodparte wrazenie, ze snie swoj sen, cudowny sen na jawie?
Na sama ta mysl otwieram przestraszona szeroko oczy bojac sie,ze to wszystko zniknie. Przede mna rozciaga sie jak z foldera biura turystycznego ogromny basen z krystalicznie czysta woda, w ktorej przeglada sie poranne sloneczko. Trwa ciagle niczym nie zmacona cisza, ktora od czasu do czasu przerywa delikatny, jakby niesmialy. ledwie wyczuwalny powiew bryzy morskiej pieszczacy z czuloscia liscie palmowe. Te musniete tak jedwabistym podmuchem poruszaja sie plynnie i wdziecznie wydajac cichy, melodyjny dzwiek. Zasluchana w melodie palmy przymykam oczy i chce tak trwac do konca swiata. Czuje sie wypoczeta, zrelaksowana z nieodpartym przeswiadczeniem, ze istnieje tutaj tylko: blekitne niebko, grzejace sloneczko, lazurowe morze, rozgrzany piasek na plazy i ja..
Kiedy upewniam sie, ze naprawde wszystko to trwa, zamykam ponownie oczy i pozwalam mojej bujnej wyobrazni znow sie poniesc.
Nie mam pojecia jak dlugo trwalam w tym przecudownym odretwieniu, zawieszona gdzies w przestrzeni miedzy niebem a ziemia, kiedy do mojej swiadomosci dociera najpierw zapach swiezo parzonej kawy, a wkrotce po nim glos mojego Schatza:
- Habiby... Obudzilas sie?
Wzdrygnelam sie nagle, jakby ktos wylal na mnie kubel zimnej wody. Otworzylam oczy w przekonaniu, ze moje fantazje byly tak silne ze az widoczne na zewnatrz. Przez dluzsza chwile patrzylam dookola siebie nic nie widzacym wzrokiem, przez chwile nie mogac przez wydobyc z siebie zadnego dzwieku. Musialam miec dziwny wyraz twarzy, kiedy dotarlo do mnie pelne niepokoju pytanie:
- Czujesz sie dobrze?
- Naturalnie – odpowiedzilalam automatycznie, kierowana raczej instynktem samozachowawczym, anizeli pelna swiadomoscia umyslu i jakby na poparcie tego, usmiechnelam sie. Ale wraz z malujacym sie usmiechem na mych ustach zdalam sobie sprawe, ze musi on zapewne wygladac rownie durnie jak ja sama. „Nic na to nie poradze, ze rano tak czy owak jestem nie do uzytku, zanim nie wypije dzbanka kawy na powitanie dnia. A teraz jeszcze dolaczyly sie do tego niesamowite uczucia i wrazenia odbierane realnie jak i twory wyobrazni.
- Dlaczego mam sie czuc zle? Daj mi tylko napic sie kawy, a swiat sie zacznie ze mna krecic w zawrotnych obrotach – powiedzialam, jednoczesnie wstajac z lozka.
- Ale najpierw....., lazienka mnie wzywa – rzucilam szybko i rownie szybko zniknelam za jej drzwiami.
W zawrotnym tempie wzielam prysznic, wskoczylam w szorty, T-Shirt i zadowolona usiadlam na balkonie, gdzie juz oczekiwala na mnie kawa i zamowione w miedzyczasie sniadanie do pokoju.
- Dziekuje. To milo z twojej strony, ze nie kazesz mi rano gonic do jadalni, zwlaszcza dzisiaj powiedzialam siadajac obok mego Schatza.
- A dzisiaj mamy jakis szczegolny dzien? – spytal.
- Nie, nie jest to jakis szczegolny dzien, chociaz.... Biorac pod uwage fakt, ze jestem tutaj, ze nareszcie moje marzenie sie spelnilo, to.... to...
- To – powtorzyl za mna i zawiesil glos w oczekiwaniu na moja odpowiedz. On czekal, a ja nie moglam pozbierac i uporzadkowac swoich mysli, odczuc. Na cale szczescie w tej chwili odezwal sie telefon. Poczatkowo sluchalam rozmowy z ktorej szybko wywnioskowalam, ze po drugiej stronie kabla telefonicznego jest jego siostra. „ To dobrze – przelecialo mi szybko przez mysl bo to znaczylo, ze rozmowa ta potrwa dluzej, co dawalo mi mozliwosc na znalezienie logicznej odpowiedzi na przerwana rozmowe. Nie mam pojecia czy jeszcze wroci do przerwanej rozmowy czy tez wybity z rytmu przez siostre, poprostu nie wroci do tematu. Jadlam wiec powoli sniadanie ukladajac jednoczesnie w glowie wiarogodna odpowiedz. Kiedy juz wpadlam na calkowicie wiarygodna wersje, prowadzaca dyskusja telefoniczna ciagle trwala i trwala. Zdazylam zjesc, wypic prawie caly dzbanek kawy, a oni ciagle jeszcze rozmawiali. Bylam nawet pewna, ze po takiej „goracej” dyskusji, z pewnoscia nie wroci juz do uprzedniego tematu. I dobrze, bo wlasciwie nie bylam nastrojona do prowadzenia porannej debaty. Prawie zawsze po przebudzeniu, potrzebuje duzo czasu zanim jestem zdolna do tzw. „uzytku”. No... chyba ze wydarzy sie cos takiego, co w ciagu sekundy podnosi poziom adrenaliny na najwyzszy pulap. Wtedy mysli i decyzje podejmuje w kosmicznym tempie Ale dzisiaj nic takiego co by wynioslo mnie ponad wyzyny sie nie wydarzylo Zatem siedzialam jak zwykle nie skora do rozmow i staralam sie nad czymkolwiek skupic, ale nadaremnie. Podnioslam sie i oparta o porecz balkonu spogladalam daleko na widnokrag tam, gdzie powinna sie ziemia spotkac z niebosklonem. Chcialam to zobaczyc, ale blekit nieba i morza byly tak identyczne w swej barwie, ze nie moglam dostrzec punktu styku. Fakt ten byl dla mnie tak intrygujacy, ze zapomnialam o tym, gdzie jestem i z kim jestem. W tej chwili chcialam tylko i wylacznie dojrzec punkt styku. Poniewaz bylo to dla mnie w tym momencie tak wazne i istotne wiec skupilam cala moja uwage na dalekim horyzoncie. Widzialam ta niesamowita glebie niebieskiego koloru malujacego sie przede mna zarowno u gory jak i na dole. „Natura jest jednak wspaniala” – przemknelo mi przez mysl i wzrok moj bezwiednie powedrowal do gory. To odruchowe spojrzenie na niebosklon wyrazalo calkowite uznanie dla Wszechmocnego, dzieki ktoremu mozemy te cuda ogladac.
Bylam tak podekscytowana tym, co wokol mnie otaczalo, ze nie zauwazylam kiedy skonczyla sie rozmowa telefoniczna. Do rzeczywistosci przywoly mnie dopiero slowa:
- Masz serdeczne pozdrowienia od Susu – powiedzial stajac obok mnie na balkonie jednoczesnie obejmujac ramieniem.
- Dziekuje, to milo z jej strony.
Objeci dluzsza chwile stalismy wpatrzeni w naprawde rajki widok.
- Popatrz – powiedzialam po dluzszej chwili, przerywajac milczenie – Jesli istnieje wogole raj, to z pewnoscia jest on tutaj.
- Dla mnie raj jest wszedzie tam gdzie jestes ty – powiedzial jednoczesnie przyciagajac mnie miekko do siebie i pocalowal. Byl to krotki pocalunek ale wyrazal wszystko czego kobieta pragnie; milosc, oddanie, fascynacje, cieplo....
- Co chcesz dzisiaj robic, Habiby? – spojrzal mi gleboko w oczy z zalotnym usmieszkiem.
- Szczerze to sama nie wiem – odparlam zgodnie z prawda. – Egipt tak mnie oszalamia, ze chwilami mam wrazenie, ze to nie rzeczywistosc a sen, cudowny sen.
- Wiem, Habiby, wiem. A szczegolnie zaraz po przebudzeniu – usmiechnal sie do mnie jak zwykle cieplym, pogodnym i serdecznym usmiechem.
- Wiesz co, mam pewien plan – nagle sie ozywil.
- Jaki znowu plan? – teraz i we mnie obudzila sie ciekawosc. – Co ty znowu knujesz?
- Mysle, ze dla ciebie najlepszy sposob na obudzenie jest poranne nurkowanie. Jak zauwazylem, sam widok morza wprowadza cie w dziwna ekstaze. Poniewaz tak czy owak do popoludnia wszyscy leza na plazy, to my tez mkozemy pojsc. Ty sobie ponurkujesz, a ja w tym czasie porozgladam sie tutaj dookola. Dowiem sie co tutaj wogole jest, gdzie i jak mozna tutaj spedzic czas. Ostatecznie mamy tutaj byc ponad dwa tygodnie. Trzeba wiec je rozsadnie rozplanowac. Co ty na to? – patrzyl na mnie wyczekujaco na odpowiedz.
- Hmmm.. nurkowanie mowisz? Czemu nie! Przeciez wiesz ze ja na to jak na lato. Pewnie ze ide sobie poplywac i ponurkowac. Szkoda tylko ze nie bedziesz mi w tym towarzyszyl - wyznalam szczerze.
- Ja i tak nie nurkuje i ty dobrze o tym wiesz. Nie ma wiec sensu abym siedzial na plazy bezuzytecznie skoro moge w tym czasie zasiegnac informacji Kto wie, moze sie okazac, ze moge tobie zafundowac tak bogaty program imprez, ze po wsze czasy bedziesz ten urlop jako niepowtarzalny wspominac, A wiec, zgadzasz sie? – spojrzal na mnie tak proszacym wzrokiem, ze nie sposob bylo mu odmowic.
- Zgoda – powiedzialam – Ale pomozesz mi przyniesc tutaj wszystkie moje rzeczy, ok?
- Oczywiscie, ze ci pomoge i troche sam poleze sobie w cieniu na lezaku, zanim wyrusze na zwiady. Mnie tez sie cos od zycia nalezy, prawda?
Chociaz przykladal wiele staran aby glos jego brzmial zalosnie wyczulam, ze tak naprawde to sie skreca ze smiechu. Spojrzalam w jego kierunku i nasze spojrzenia sie skrzyzowaly. W jego czarnych jak smola oczach iskrzyly sie zadziorne ogniki. Przez dluzsza chwile mi sie przygladal, po czym spowaznial i powiedzial:
- Jak ciebie znam to wskoczysz do wody i zapomnisz o calym swiecie, a co dopiero o mnie – usmiechnal sie do mnie porozumiewawczo.
- Nie rob takiej zalosnej miny – powiedzialam ugodowo bo trudno bylo temu zaprzeczyc. – Przeciez taka frajda jak teraz zdarzyla mi sie po raz pierwszy. Nie wybaczylabym sobie nigdy, gdybym tego nie wykorzystala. W koncu to nie moja wina, ze nie nauczyles sie plywac.
- To fakt, to nie jest twoja wina i nie mam o to do ciebie zalu. Przeciez wiesz jak bardzo sie ciesze, kiedy moge ci sprawic jakakolwiek przyjemnosc – powiedzial pojednawczo.
- Masz szczescie, ze to wiem bo inaczej to juz dawno bym cie wrzucila przez balkon do basenu.
- Wiem, wiem jaka potrafisz byc grozna dlatego tez jestem grzeczny i staram ci sie nie narazac.
- No dobra, koniec wyglupow bo czas ucieka – zakonczylam te slowne przekamazanie sie, i zabralam sie do pakowania torby na plaze. Wrzucilam reczniki, kostium kapielowy, olejek do opalania (drugi kostium zaraz ubiore, aby sie nie przebierac na plazy).
- Bierzesz olejek? – popatrzyl zdziwiony. – Moge wiedziec po co?
- Jak to po co? – popatrzylam na niego zdziwiona tym pytaniem. – A do czego sluzy olejek, do opalania, prawda.
- To wiem i domyslam sie, ze bierzesz go dla mnie. To ladnie, ze o mnie pamietasz – powiedzial zadowolony. Jednakze w brzmieniu wyczulam lekka nutke ironi.
- Pytanie pierwsze za dziesiec punktow: od kiedy to ty sie smarujesz olejkiem? Mozna wiedziec? – spytalam, rzucajac mu badawcze spojrzenie.
- Od kiedy pytasz... Od urlopu na Mallorce.
- To nie moja wina zes pokpil sprawe i nie posmarowales sie. Sam sobie jestes winny. A poza tym to jestes pierwszym chyba Egipcjaninem na swiecie, ktory zostal poparzony przez slonce. Ja lezalam od rana do poznego popoludnia na tej patelni i mi nic nie bylo. Trzeba poprostu kochac boga Re to cie nie poparzy – zazartowalam.
- Pewnie tak by bylo gdybym byl plci zenskiej a nie meskiej – skwitowal moj Schatz. – Nie kazdy moze miec takie wzgledy jak ty, moja bogini – podsumowal.
- Nic za nic – kochaj, to ciebie tez beda kochac, nie sadzisz? – spojrzalam w jego kierunku posylajac mu jednoczesnie promienny usmiech.
- Darling, moglbys mi powiedziec ktora to jest teraz godzina?
- Dochodzi prawie dziewiata.
- Dopiero jest dziewiata? – spytalam zdziwiona. Nie wiem dlaczego ale bylam przekonana, ze jest krotko przed poludniem. Slonce tak mocno grzalo, aby nie powiedziec, ze prazylo. Poza tym mialam takie wrazenie, jakbym spala conajmniej czternascie godzin. Bylam tak wyspana, wypoczeta i rzezka, ze az trudno bylo mi uwierzyc samej, ze spalam niecale piec godzin. Nie wiem czemu to przypisac, czy klimatowi, czy wrazeniom czy... – sama nie wiem czemu. Faktem jest, ze czulam sie calkowicie fit.
- Bierzesz pletwy i maske?
- Coz za pytanie, naturalnie ze biore. Chyba nie sadzisz, ze bede ogladac korale bez maski i rurki. Poza tym pletwy tez mi sa potrzebne. Do najblizszej „plantacji” korali jest niezly kawalek – powiedzialam biorac kostium kapielowy i ruszylam do lazienki sie przebrac. Zza drzwi dobieglo mnie:
- A skad ty to wiesz – nagle sie zaciekawil – Przeciez jeszcze nie plywalas tutaj, no bo i kiedy? – zastanawial sie glosno.
- Poplywalam juz sobie tutaj troszeczke – odpowiedzialam, ale nie opowiedzialam mu o swojej lekkomyslnosci, no bo i po co? Gdyby znal prawde to prawdopodobnie wynajal by jakiegos „Kaman” – jak tutaj sie okresla tych prostych ludzi z pochodzacych z gornego Egiptu, ktorzy za pare groszy wykonuja najciezsza prace, albo co gorsza, zabronilby mi samej wyplywac. A to by bala dla mnie katastrofa.
- Przeciez z brzegu widac miejsca gdzie sa korale, bo woda ma inna, czerwona barwe – odpowiedzialam – Trzeba byc slepym albo nie miec o tym zielonego pojecia, aby tego nie zauwazyc – dodalam tak pewnie, ze juz nie stawial mi wiecej pytan.
W tym czasie zdazylam sie juz wcisnac w kostium, naciagnac T-Shirt i krotka plazowa spodniczke i wyszlam z lazienki.
- Jestem gotowa, a ty?
- Ja tez, nie widac tego? – zapytal zadziornie.
- Widac – potwierdzilam – Naturalnie bo tak jasno sie zrobilo w pokoju od twoich bialych nog – zazartowalam.
- Ciekawe, kto ma bielsze? – powiedzial prowokujaco i przystawil swoja noge do mojej.
- No i kto ma ciemiejsza? – triumfujaco popatrzylam na niego – No popatrz dobrze, moje sa ciemiejsze, he!
- Nie, to niemozliwe.. – patrzyl i niedowierzal swoim oczom. – To jest zupelnie niemozliwe. Jak to sie stalo? Przeciez ja zawsze moje byly ciemniejsze...
- Ech to bylo kiedys przed wojna, a teraz po wojnie rola sie odwrocila jak widac na powyzszym rysunku – i smialam sie zadowolona, ze tym razem ja bylam gora. Ale to tylko dzieki temu, ze spedzilam pierwszego dnia tyle godzin w wodzie i na plazy.
Parokrotnie jeszcze przystawial swoja noge do mojej i krecil glowa nie pojmujac, jak to sie stalo.
- No dobrze zamykamy juz ten teatrzyk i idziemy na plaze – zakonczylam te do niczego nie prowadzace porownywania. Przeciez dla mnie bylo oczywiste, ze gdy tylko troche pobedzie na sloneczku stanie sie prawie czarny. Jego skora jest nafaszerowana tyloma pigmentami ciemnego barwnika, ze ja bym musiala przynajmniej dwa miesiace lezec codziennie na plazy od wschodu do zachodu slonca, aby mu dorownac kolorytem skory.
Po paru minutach ruszylismy do wyjscia.
Przy wejciu na plaze przywital nas pracownik hotelowy ktorego obowiazkiem jest obsluga wczasowiczow tego hotelu. Kazdy bowiem hotel posiada dla swoich gosci wlasna, zamknieta dla innych wydzielona plaze. Prawo wstepu uzyskuje sie po przedstawieniu specjalnej karty, na podstawie ktorej otrzymuje sie reczniki, mozna wypozyc sprzet, lodke czy tez pletwy, maske i inne przedmioty.
Wzielismy wiec dwa duze kapielowe reczniki w bialo-zolte pasy i ruszylismy w kierunku lezakow. Udalo mi sie zdobyc lezaki bardzo blisko brzegu, z czego bylismy oboje bardzo zadowoleni. Ja naturalnie zaraz sie rozebralam do kostiumu, wzielam pletwy, maske i rurke i ruszylam do wody. Boze, jaka ta woda jest ciepla i czysciutka! Zupelnie jak w wannie.
Po chwili juz plynelam w kierunku raf koralowych, ktore z daleka bylo mozna zobaczyc po czerwonej barwie wody, ktora wybitnie odznaczala sie od blekitnej tafli niebieskiej wody. Plynelam spokojnie, odgarniajac rytmicznymi ruchami wode. Nie spieszylam sie, mialam czas. Poza tym wiedzialam, ze dzisiaj nie moge sobie pozwolic na zadne szalenstwo. Na brzegu bowiem siedzi moj straznik, ktory bacznie mnie obserwuje. Jesli cokolwiek mu sie nie spodoba to zaraz wysle za mna poscig.
Po okolo dwudzistu moze trzydziestu minutach doplynelam do pierwszego paletka raf. To co sie rozciagalo przed moimi oczami mozna zaliczyc do bajek z „Tysiaca i jednej nocy”. Nigdy wczesniej nie myslalam, ze podwodny swiat na zywo moze byc tak fascynujacy. Wszystkie filmy krecone pod woda ktore obejrzalam w porownaniu z tym, co sie roztaczalo przed moimi oczami byly niczym. To poprostu trzeba przezyc!.
Przygladalam sie niezliczonej liczbie roznorodnych odmian ryb, ktore majestatycznie plywaly sobie pomiedzy rafami. Niesamowite kolory raf i ryb tworzyly tak cudowny, niepowtarzalny obraz, ze niesposob bylo oprzec sie checi plyniecia dalej i odkrywania coraz to nowych obrazow. Plynelam powoli delektujac sie fantastycznymi wrecz nieprawdopodobnymi widokami zycia podwodnego. Bylam tak szczesliwa i wdzieczna temu jakze cieplemu i spokojnemu morzu, za otwarcie przede mna swoich cudownych glebin, pozwalajac mi zobaczyc to, co z gory nie mozna zobaczyc.
Sporo czasu poswiecilam na przygladanie sie rybkom o roznorakich ksztaltach, ktore teraz po raz pierwszy widzialam na zywo. Mile zaskoczyl mnie fakt, ze wogole nie zwracaly one na mnie uwagi. Zachowywaly sie tak, jakby mnie tam nie bylo.
Znow poplynelam kawalek dalej. Teraz przede mna roztoczyla sie wyjatkowo duza kolonia rafy, w przeroznobarwnych kolorach. Widok byl tak piekny, ze zapieralo dech w piersiach. Przygladalam sie falujacym kielichom kwiatow koralowych. Czerwien, blekit, purpura, pomarancz przechodzacy w zolc i biel....Naprawde mozna sie zapomniec!
Krazylam wiec wokol coraz bardziej tracac poczucie czasu. W pewnej chwili dobiegl mnie odglos pracy motoru. Wynurzylam sie. W odleglosci paru metrow ode mnie plynela motorowka w ktorej siedzialo trzech mezczyzn. Dwoch turystow i jeden tubylec.
- Dzien dobry! – powitali mnie. – Pani tutaj sama plywa? – zapytal mnie jeden z turystow.
- Tak, sama – potwierdzilam –chociaz nie wiem, czy ktos w miedzyczasie nie przyplynal tutaj – dodalam, rozgladajac sie wokol. Nikogo jednak nie bylo widac w promieniu zasiegu mojego wzroku.
- Chyba pani lubi ryzykowac zycie – odezwal sie ten drugi z turystow. Niebezpiecznie jest samej tak daleko oddalac sie – dorzucil.
- Przeciez to nie jest daleko – spojrzalam w kierunku brzegu. Byl daleko ale nie tak daleko jak za pierwsza moja „wyprawa w nieznane”.
- OK – zreflektowalam sie ugodowo – juz plyne w strone brzegu. – Chyba na razie wystarczy mi to, co widzialam. Zycze panom milego dnia – rzucilam jeszcze na pozegnanie i skierowalam sie w strone brzegu. Po przeplynieciu sporej odleglosci obejrzalam sie za siebie. Oni nadal stali w tym samym miejscu i nie wlaczali motoru.
Wydalo mi sie to dziwne ale... Ich sprawa – pomyslalam i plynelam ciagle w kierunku brzegu, ktory systematycznie sie do mnie przyblizal.
Kiedy bylam juz blisko brzegu zauwazylam jak moj Schatz nerwowo chodzi w ta i z powrotem po brzegu. Twarz jego byla napieta, zaniepokojona. Gdy wreszcie moglam stanac na nogach bo mialam juz grunt pod nogami, natychmiast podbiegl do mnie.
- Habibi, czemu odplynelas tak daleko – w glosie jego brzmiala nuta niepokoju i wyrzutu jednoczesnie. Spojrzalam na niego zdziwiona.
- To bylo daleko..??? To jak nazwac ta odleglosc na Mallorce???
- Przeciez wiesz ze sie o ciebie martwie jak tak daleko wyplywasz i to sama. Przeciez jak ci sie by cos ......
- OK, OK... wiem, wiem i prosze nie mow nic. Jak widzisz nic sie nie stalo. Jestem – usmiechnelam sie cieplo do niego, aby sie odprezyl.
Zdjelam maske, sciagnelam pletwy i ruszylam w strone lazakow. Polozylam swoje aksesoria i powiedzialam, ze ide sie oplukac pod prysznicem. Ruszylam w strone plazowych prysznicy. Kiedy oplukiwalam sie ze slonej wody spostrzeglam, ze moj Schatz rozmawia z mezczyznami z motorowki. „No nie, napewno on ich wyslal na moje poszukiwanie „ przemknelo mi przez mysli. W drodze powrotnej do lezaka obserwowalam caly czas ich rozmowe i zauwazylam, ze moj Schatz wcisnal cos do reki wlascicielowi motorowki. Bylam pewna, ze mu za to „odnalezienie mnie” zaplacil.
Kiedy spostrzegli ze sie zblizam natychmiast ta trojka sie pozegnala i powrocila do motorowki. Nie mowiac ani slowa, polozylam sie na lezaku. Kipialo we mnie ze zlosci. Coz to on wyprawia! Przeciez nie jestem dzieckiem i wiem na co moge sie porywac.
Im wiecej sie wkurzalam, tym bardziej odzywalo sie we mnie poczucie winy. Nie powinnam wystawiac go na takie proby. Doskonale wiem, ze on truchleje kiedy ja wyruszam na samotne wyprawy w glab morza. Boi sie, ze gdyby mi sie tam cos stalo to on nie moglby mi w zaden sposob pomoc. I ta bezradnosc doprowadza go do szalu. Ale czy to moja wina, ze on nie umie plywac i nie moze mi towarzyszyc? Tyle razy namawialam go na nauke plywania ale jak dotad nie udalo mi sie.
- Habibi, masz ochote na kawe czy cos do picia? – uslyszalam jego glos przy moim uchu.
- Z checia napije sie swiezego soku z mango – odpowiedzialam starajac sie, aby moj glos brzmial jak najlagodniej.
- Zaraz zamowie – odpowiedzial lagodnie i pomaszerowal do baru, ktory byl usytuowany zaledwie o pare metrow dalej. Po paru minutach wrocil w towarzystwie kelnera, ktory niosl na tacy napoje i dodatkowo jeszcze duzy puchar kolorowych lodow.
- Smacznego Habibi. Mam nadzieje, ze beda ci te lody smakowac.
- Beda – zapewnilam go.
Kelner postawil tace na stoliku umocowanym do parasola i sie zaraz oddalil, a ja zabralam sie do jedzenia lodow. Byly pyszne. No coz, tutaj robia lody przede wszystkim z owocow dlatego sa tak smaczne. Ja konsumowalam lody, a moj Schatz siedzial obok i popijal coktail owocowy.
Kiedy skonczyl podniosl sie i powiedzial:
- Ide teraz na zwiady okolicy. Obiecaj mi, ze juz nie wyplyniesz tak daleko jak mnie nie bedzie, zgoda?
- Obiecuje – zgodzilam sie. – Teraz i tak nie bede plywac bo chce sie troche poopalac.
- Mam ci posmarowac plecy?
- Dobrze by bylo bo sama sobie tak dobrze nie posmaruje, a nie bede prosic ktoregos z sasiadow – zazartowalam, aby rozladowac ta troche jeszcze napieta sytuacje.
- Wole to zrobic sam, bo przynajmniej jestem pewien, ze jestes dobrze posmarowana i cie slonce nie spali.
Wyjal balsam do opalania i delikatnie zaczal rozprowadzac go na moich plecach i nogach. Kiedy skonczyl, powiedzial: - Teraz moge cie zostawic sama. Jak chcesz cos zjesc to sobie zamow. Maja tu pizze i inne dania.
- Pewnie, jak bede glodna to zamowie cos. Ale poki co to nie jestem glodna. Chcialo mi sie tylko pic.
Kiedy pocalowal mnie na pozegnanie, cichutko jeszcze raz poprosil, abym nie plynela za daleko sama. Wzial klucz od pokoju i pomaszerowal, a ja dalej jadlam moja porcje lodow. Uporawszy sie z lodami wyciagnelam sie na lezaku plecami do slonca i z rozkosza wygrzewalam sie w sloneczku. W dali delikatnie saczyla sie arabska muzyka, ktora wplywala na mnie odprezajaco
Coz czlowiekowi wiecej potrzeba do szczescia? – rozmyslalam. Blekit nieba nad glowa, lazurowe morze, sloneczko cudownym cieplem ogrzewa moje cialo, nad glowa delikatnie szumia palmy i... cieplutki, prawie bialy, miekki piasek pod stopami. I ta muzyka... „Zupelnie jak w raju” – przebieglo mi przez glowe.

cdn.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dawid
Administrator



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zaleszany
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:53, 23 Gru 2005    Temat postu:

Uff. Nie wiem co napisać, żaden komentarz do głowy mi nie przychodzi Smile Fajnie masz :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna -> Ciekawe miejsca
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin