Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej
Nigdy nie bój się próbować czegoś nowego! Amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzenia o Prawdzie, Pięknie i Wolności... mogą się spełnić.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna -> Temat rzeka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:55, 28 Wrz 2005    Temat postu:

Wink Hmmmmm

Dawno, dawno temu snilo mi sie, ze uczestnicze w jakiejs ekspedycji archelogicznej w Egipcie. Najzabawniejszy byl dla mnie fakt, ze ciagle z tym kopaniem przenosilismy sie z miejsca na miejsce mimo, ze zadne z rozpoczetych kopan nie bylo ukonczone.
Po ktoryms z kolei takim niedokonczonym kopaniu i ponownym przeniesieniu sie na inne tyrytorium tak mnie zdenerwowalo (bo ciagle pot lal sie ze mnie i dusil pyl unoszacego sie piasku), ze postanowilam porzucic wszystko i ruszyc samotnie w plener.
Tak mi sie ta mysl spodobala, ze sama nie wiem jak to sie stalo, ale nagle - jak za poruszeniem sie czarodziejskiej rozdzki, przenioslam sie do Kairu i usiadlam sobie na najwyzszej (czyli Cheopsa) piramidzie i spogladajac z gory na otaczajacy mnie swiat mialam niesamowite poczucie tego, ze czas nagle zaczal cofac sie do tylu i w pewnej chwili znalazlam sie w czasie panowania faraona Cheopsa. Widzialam, jak powoli zbliza sie do mnie jego dostojna postac, ale... Zanim mogl sie zblizyc do mnie z tego snu wyrwalo mnie tarmoszenie mojego brata, ktory informowal mnie, ze trzeba isc do szkoly.
I nigdy sie juz nie dowiem jak w wygladalo nasze spotkanie.......... Ech...
Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:40, 10 Sie 2006    Temat postu:

Aniołku, Maga, wróć...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:03, 20 Sie 2006    Temat postu:



Piotr i Róża

- Nawet nie dopiłam kawy – opowiadała Róża, z wypiekami na twarzy po niedawnym spotkaniu – Wiedziałam że trzeba iść natychmiast. Do Kościoła Świętego Krzyża.

- Autobus nadjechał od razu. – mówiła dalej. - Miał minutę spóźnienia. Martwiłam się czy zdążę. Wiesz, minuta spóźnienia, i można się z człowiekiem rozminąć. „Tym bardziej jeśli on nie wie że biegniesz mu na spotkanie…” – pomyślałam.

- Stał przed figurą Chrystusa. – kontynuowała. - Odwrócił się, podszedł do mnie, i najzwyczajniej w świecie powiedział:
-Jestem Piotr.
Odpowiedziałam,
- Jestem Róża.
- Wiem, - on na to. - to nie mogło być inne imię. Już wiem, dlaczego ksiądz dał mi dziś nowe ubranie. Białe. Bo miałem spotkać ciebie. Czekam tu na ciebie od szóstej rano, wiesz?
- A o szóstej wieczorem ja dostałam wiadomość że trzeba biec – dopowiadała mi, przeplatając swoim komentarzem chronologię wydarzeń.

Opowiedział jej o sobie, jakie ma kłopoty ze znalezieniem pracy, bo 10 lat temu popełnił pewien czyn… i dopóki nie wyjmą mu tej informacji z akt, pracodawcy nie chcą go widzieć… I to, że już za półtora miesiąca będzie miał czysty zapis, bo po 10 latach wyjmuje się to z akt, i nie będzie już problemu ze znalezieniem pracy… Ale te półtora miesiąca trzeba jakoś przeżyć.

I że ma chorą matkę, na której leczenie wydali już środki za dwa mieszkania i samochody ojca… A teraz on musi zarobić na siebie, matkę i siostrę, bo ojciec już odszedł…

***

- To jest Piotr – powiedziała Róża, po przywitaniu się ze mną przed drzwiami kościoła, który właśnie zamykano. Staliśmy w strugach deszczu. Róża wzięła mnie pod swą błękitną parasolkę. - Piotr szuka pracy.
Spojrzałam na Piotra, zastanawiając się, dlaczego te słowa odebrałam jako apel do mojej osoby. Wykonałam gest ramionami mający powiedzieć mniej więcej, „rozumiem, przykra sytuacja, ale jak mogę pomóc…?” Róża mówiła dalej:
- Piotr potrafi wszystko zrobić, jest samoukiem. Może malować ściany, naprawiać elektrykę…
- Mam zepsuty kontakt elektryczny… - zaczęłam skromnie. W tym momencie przypomniałam sobie, że od kilku miesięcy chcę odmalować mieszkanie, całkiem odświeżyć, i szukam odpowiedniej osoby, której zaufam…
- Chcemy pomalować mieszkanie, właśnie szukałam … - powiedziałam. Twarz Róży rozjaśniła się.
- Wiedziałam że coś da się zrobić.
- Może wejdziemy do kawiarni? – zaproponowałam, uświadamiając tym cudownym podróżnikom w czasie, że jednak stoimy w deszczu, i jest troszeczkę chłodno.
Zgodzili się. Weszliśmy do stylowej kawiarenki, która stała dokładnie po drugiej stronie ulicy.
- Poproszę tylko herbatę – powiedziała Róża, gdy podeszła do nas kelnerka. Zastanawiałam się nad kawą, ale "herbata" w ustach Róży zabrzmiała jak podróż w niewykły świat spokoju, łagodnego uniesienia i święta, gdzie w cieple Słońca, na pagórku, przy rattanowym stoliku piliśmy ten niebiański napój, roznoszący po naszych wygrzanych ciałach nutkę spokoju i rozmarzenia…
- Ja również – zmieniłam plany, i już wyczekiwałam smaku i aromatu tej cudownej ambrozji.
Piotr poprosił o colę z lodem, co przestało mnie dziwić, gdy przypomniałam sobie jak ciepłe miał dłonie kiedy się witaliśmy, mimo chłodu na dworze. Czy to nie dziwne, że biedni ludzie, bezdomni, żebracy, mają często cieplejsze dłonie od "zwykłych" ludzi?

Róża w niezwykły sposób równocześnie kontynuowała rozmowę z Piotrem, opowiadała mi, co się wydarzyło zanim przyszłam, i prowadziła Duszę Piotra za rękę ku Górze.

- Widzisz, Piotrze, ten obrus? Jest koronkowy, delikatnie wyszywany w róże. Te kształty przypominają mi kościół wewnątrz. Popatrz, tutaj się spotkaliśmy…
- Nie, to było tutaj – poprawił Piotr, pokazując miejsce na wyszytej na obrusie gałązce róży. – przy Źródełku.
Róża zerknęła na mnie. „Widzisz, wie co mówi…” mówiły jej oczy.
- Masz rację. Przy wodzie święconej. A potem poszliśmy tędy, do figury Chrystusa, potem tutaj, do obrazu Ostatniej wieczerzy… A wiesz, Piotrze, że to była pierwsza Wieczerza? To był dopiero początek… A to miejsce, Piotrze? – powiedziała, wskazując inny fragment gałązki, która zdawała się ożywać pod wzrokiem dwóch istot wędrujących wzdłuż linii jej czasu.
- To mi przypomina taki haczyk na ryby. - spróbował Piotr.
Róża uśmiechnęła się, posyłając mi kolejne spojrzenie. – O tak, Piotrze, bo to był połów…
Wymieniłyśmy falę radości.

- Piotrze, ty wiesz, że teraz możesz wszystko zmienić?
- Tak, wiem, wszystko… Aż trudno uwierzyć, że spełnia się to, o co tak bardzo prosiłem… Tyle lat czekałem… Tyle spraw może się teraz rozwiązać...
- Czasem trzeba dać człowiekowi wszystko, dosłownie wszystko, by zrozumiał że Bóg jest… Pamiętasz, Piotrze, co powiedziałeś gdy się spotkaliśmy?
- Tak… Powiedziałem… że teraz już wiem na pewno, że Bóg jest…
- Właśnie. A więc stoisz przed wyborem. Możesz pójść nową drogą. Jest to droga piękna. Jest to droga bezwzględna.
Wiesz, Piotrze, czasem Bóg daje nam pragnienie tak wielkie, tak mocne, że sam człowiek nie umiałby w sobie go wzbudzić. Pragnienie miłości. Ty tęskniłeś do Boga, a On, widząc twoje pragnienie, pokazał ci że jest, i cię wspiera. Otwiera bramy do nowej, lepszej rzeczywistości w twoim życiu. Wolnej od tego, co było. Możesz zacząć wszystko od nowa.

Piotr był bardzo zmęczony podróżą którą odbyli w kościele, i oczy same mu się zamykały. Róża powiedział mu, by jechał już do domu. Wstaliśmy, i zaczęli się żegnać. Róża jeszcze szeptała słowa ostatnie Piotrowi, on słuchał. Stałam, patrząc na nich, i myślałam jak jestem szczęśliwa, mogąc być świadkiem tak niezwykłych wydarzeń. Myślałam, że gdyby o tym powiedzieć, nikt pewnie nie uwierzyłby. „Tak dzieje się tylko w bajkach” – odpowiedzieliby. I wróciliby do swych szarych światów, zamiast samym rozświetlić je takimi właśnie słowami i ciepłem jakim dzieli się Róża.

- Anno, żebyś wiedziała, jaką my podróż odbyliśmy wewnątrz kościoła…! – Powiedziała do mnie, kiedy już siedziałyśmy same, spojrzeniem mi mówiąc jak smutno jej że nie jest mi w stanie tego opisać.
- Ale ja wiem, kochana. Wzięłaś Piotra pod rękę, i powiodłaś Główną Aleją. Otwierałaś poszczególne Światy, wskazując dłonią to na prawo, to na lewo, mówiąc, „ a tu mamy serce Chopina. Maestro wsparł własnym sercem jedną z czterech kolumn kościoła, ożywiając ją. A tutaj Słowacki…” A równocześnie wędrowaliście coraz wyżej i wyżej, z każdym krokiem oddalając się od tego co jest, i przybliżając do tego, co będzie… Różo, taka podróż nie mieści się w jednym życiu człowieka…
Róża patrzyła na mnie zdumiona. – Kochana, ale tak było, tak właśnie… Roześmiałyśmy się, radość roznosząc w powietrzu dzwoneczkami.
- Byłaś tu konieczna, wiesz o tym? – powiedziała wreszcie Róża.
- Wiem. Ale miałam wybór – albo wracać do domu, gdzie czekał Ari, stęskniony i po podróży, albo spotkać się z tobą…
- Tak. W pierwszej odpowiedzi mówiłaś że wracasz do domu. A ja wiedziałam że musisz tu być, bo plan jest na dwie osoby. Choć chciałam już przygotować się na objęcie i twoich zadań…
- Wiedziałam że to jest ważne spotkanie. - weszłam jej w słowo - Gdy proponując je powiedziałaś, „to tylko propozycja,” słysząc moje tłumaczenia człowiecze, odebrałam je jako szansę, którą muszę docenić. Dlatego oddzwoniłam, że jadę. Pomyślałam, że będąc w domu, po przywitaniu się miłym z mym lubym, będę przez cały wieczór myśleć, co być może straciłam… Musiałam przyjechać.
I wiem, że wasza podróż musiała się odbyć we dwoje. Piotra krępowali tam troszkę nawet obcy ludzie…
- A ja nawet nie miałam świadomości innych ludzi. - Róża była troszkę zdziwiona - Ważna była tylko nasza podróż.
- Wiesz, Anno, - podjęła na nowo Róża, po chwili namysłu - kiedy tak siedzieliśmy, miałam wrażenie, że otaczasz nas biało-błękitną kopułą, o kredowych ścianach, chroniącą, spokojną, w dziejach goszczącą nas nowych…
- Tak, Różo, i mnie tak się zdawało.
- I czuję, że Piotr pomaluje ściany w twoim mieszkaniu w niezwykły sposób…
Pomyślałam, "Cienką warstwą?" – spytałby Piotr, zastanawiając się, co Róża ma na myśli. "Spokojnie, Piotrze. Nie tak. Czy dzisiaj wstając rano umiałbyś opowiedzieć co wydarzyło się dzisiaj?" odpowiedziałaby Róża.
"- W żadnym wypadku!"
"- No właśnie. A więc zobaczysz, kiedy już pomalujesz."

Wokół nas przy stolikach toczyły się ciche rozmowy. Do wyjścia się spokojnie zbierając, zdałyśmy sobie sprawę, że przy żadnym nie mówiono po polsku. Przy dwóch słychać było francuski, przy trzecim hiszpański.
- Czuję się jak w paryskiej kafejce – powiedziałam – jeszcze nie zawitałam do Paryża, choć jest to w moich planach, więc dostałam od Ojca w upominku wieczór w paryskiej kafejce… - uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- A ja mam moją ukochaną Hiszpanię… - dokończyła Róża.

Wyszłyśmy na zewnątrz. Deszcz był już tak nieistotny, że aż przestał padać. Droga nasza do auta była jedną z krótszych podróży - W Radości i Spokoju. I w Prawdzie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jasna dnia Pon 23:38, 21 Sie 2006, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:42, 20 Sie 2006    Temat postu:

Czy muszę dodać, że wszystko, co wyżej opisałam, wydarzyło się naprawdę?
W piątek wieczorem, w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie, blisko Uniwersytetu. I w kafejce naprzeciwko Kościoła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:54, 02 Wrz 2006    Temat postu:

Dwa miesiące w szpitalu

Dziewczynka. Badano, powiedziano że do szpitala. Pojechała. Do dalekiego miasta. Miała 6 lat.
Rodzice nie byli w stanie jej odwiedzać ze względu na odległość, dalsza rodzina zawiodła, więc sama spędziła w szpitalu dwa miesiące. Dla dziecka to dużo. Tym bardziej, gdy nie jest się wśród przyjaciół.

Dzieci dokoła zachowywały sie jak we "Władcy Much" - ustanowiły własne państwo, z władzami i służbami specjalnymi i środkami represji - państwo, które pojawiało się przy każdym zniknięciu dorosłych za horyzontem dźwięku i wzroku, i znikało natychmiast gdy przychodziła któraś z sóstr.
Na zajęcia trzeba było chodzić obowiązkowo. Nie dało się nie pójść. Raz schowałam się pod łózko, i mogłam zostać sama ze sobą, pisząc list do rodziców grubym mazakiem, sącząc niedawno wyuczone literki jedna po drugiej na papier. Nie dające się postrzywać w granicach rzęs łzy skapywały na list, rozpryskując litery.

Pewnego pięknego dnia - być może pamiętam że był piękny bo wtedy spotkałam Ją - ale nie, pamiętam promyki słońca... Tak, taka Istota musiała przyjść w Słońcu... A więc, w sali, w której lubiłam przebywać, bo było tu cicho, przestronnie, bez tajnych okrutnych dziecięcych służb, spotkałam Anioła. Była to dziewczynka ze Wschodu - nie wiem, Litwinka, Ukrainka? Wtedy wiedziałam tylko że jest język rosyjski bo słyszałam czasem od cioci kilka zdań. Niewiele rozumiałyśmy w słowach, ale sercem - wszystko. Coś mi wtedy narysowała - jakąś dziewczynkę, albo inną, mniej już cielesną postać. Dziewczynka ta była starsza ode mnie o kilka lat. Była tak piękna... spokojem jakimś, wewnętrznie łagodna, cichutka i skromna. Pomyślałam pewnie, że chciałabym kiedyś taka być. Aż trudno uwierzyć że taka istota może chodzić po takim świecie.

Widziałam ją tylko raz. Może przyszła z innego świata, żeby mi powiedzieć że taki jest, aby mnie uratować i powiedziać że piękno i cisza istnieją, a dzieciaki przeminą? Może wiedziała że łatwiej mi będzie stawać na rękach na ich komendę, opierając nogi o wysoką żelazną ramę szpitalnego łóżka, tak by zadarta koszulka upokarzająco pokazywała to, co pod spodem...

A może czekała na operację... Nie wiem. Ale była tak dla mnie ważna, że pamiętam ją do dziś dnia. Jeden dzień, jedna rozmowa. Jedna dziewczynka. Wzbudziła we mnie tęsknotę, dzięki której jestem na tej właśnie drodze. Bo nadal chcę być taka jak ona. Czysta. Delikatna.Spokojna. Bez względu na to, co ma się jutro stać.


~ Dla Ann, za zaufanie
~ z myślą o Marvel
~ czekając na ariela
~ w towarzystwie Cleo
~ i w kieszeni Czarnookiej, listem poleconym dla Magi...


Jasna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarnooka
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 2589
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 15:56, 04 Wrz 2006    Temat postu:

jasna.....Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:10, 04 Wrz 2006    Temat postu:

Very Happy JASNIUTKA...... Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:36, 24 Mar 2007    Temat postu:

Dawno temu musiałam dwa miesiące spędzić całkiem sama pośród hordy dorastających, około 12-letnich dziewczyn, których grupa w moim pokoju niewiele różniła się od gangu (nie muszę zaznaczać jak smutno tam się czułam) Swoją w miarę bezpieczną pozycję zachwywałam jedynie dlatego że byłam specem od otwierania zamków drzwi które zamykali za nami wieczorem wychowawcy sanatorium (nie myśląc o tym że przecież czasem trzeba iść do ubikacji) aby razem z wychowawczyniami imprezować nocą. Kiedyś wyszliśmy na miasto i pozwolono nam samodzielnie pozwiedzać rynek.

Weszłam do księgarni. Po chwili rozglądania się zauważyłam małą książeczkę. W tytule miała biały kamień, i może coś jeszcze, ale zapamiętałam Biały Kamień. Była o nastoletnim dziecku które poszukiwało rodziców, ub dotyczyła rozwiązania równie ważnej sprawy. Była to książeczka dla nastolatków. W miarę jak ją oglądałam, ogarniała mnie trudna do wyjaśnienia tęsknota za czymś prawdziwym, na razie odległym, ale... u celu. Do którego kiedyś dojdę.

W pewnej chwili do księgarni weszła staruszka. Rozejrzała się, i po chwili znalazła się przy mnie. Wręczyła mi biały kamień, który wyciągnęła z kieszeni, i uśmiechając się powiedziała - Jeszcze się zobaczymy.
A jej oczy mówiły "wytrzymaj jeszcze, kochana. Będzie dobrze."
Serce wezbrało nadzieją, a ja wyprostowałam się w sobie.

Odtąd często ją wspominałam, zastanawiając się, kim jest. Potem spotkałam ją. jakieś dwanaście lat później. Znałam ją wtedy już dobrze, ale rozpoznałam w niej tę staruszkę dopiero w chwili, kiedy w trakcie mądrej i ważnej rozmowy zaczęła bawić się... białym kamieniem... Identycznym jak ten który wtedy mi dała. A może... tym samym... Ciekawe, że teraz była dużo młodsza, choć twarz wskazywała na wiele przeżyć.
Teraz nie była już babcią. Bóg Ojciec Czas jakby cofał ją w latach, przybliżając do siebie. Łzy wspomnień i radosnego odkrycia spłynęły mi po policzkach, a ona, pytając "co się stało?," uśmiechała się słodko...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:40, 24 Mar 2007    Temat postu:

Wink Skad ja to znam....?????? Juz wiem, JASNIUTKA.... Z innego, ponad ziemskiego wymiaru.... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany



Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: interesuje mnie: DO
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:05, 25 Mar 2007    Temat postu:

Tyle że, Cleo, to się wydarzyło naprawdę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleopatra
Zasłużony weteran



Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alex.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:21, 25 Mar 2007    Temat postu:

Wink To TEZ WIEM i absolutnie nie podwazam twych slow.... Wink Przepraszam jesli odebralas me slowa inaczej. Zdarza mi sie, ze nie zawsze moje mysli wyrazam zrozumiale dla innych. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna -> Temat rzeka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Strona 15 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin